środa, 21 grudnia 2016

Trylogia o profilerze

Wczoraj w nocy skończyłam "Florystkę" Katarzyny Bondy. Jest to ostatnia część trylogii o profilerze Hubercie Meyerze i póki co, w moim odczuciu, najlepsza książka tej autorki. 
Pierwsze spotkanie z Panią Katarzyną nastąpiło za sprawą mojej przyjaciółki (nomen omen też Kasi), która to położyła przede mną "Pochłaniacz", mówiąc, że warto. Ogólnie zapomniała dodać, że należy sobie przygotować notatnik, dużą kawę i jakiś zapas cukru, żeby mózg nawet na chwilę nie stracił czujności ;). Przy "Okularniku" byłam już przygotowana.
W listopadzie Kasia pożyczyła mi  resztę swojej kolekcji, w tym wspomnianą trylogię. "Okularnik" był dość ciężki, ale jesienne wieczory wspierają dłuższe czytanie, więc położyłam obok siebie wszystkie trzy części i Heja. 
Na trylogię składają się :"Sprawa Niny Frank", "Tylko martwi nie kłamią" oraz "Florystka", łączy je postać pierwszego polskiego profilera, mężczyzny bez węchu .. .za to z ogromnymi pokładami uroku osobistego, Huberta Meyera.  Co można o nim powiedzieć? Cóż niewątpliwie nie jest ideałem, popełnia błędy, bywa małostkowy i mściwy, ale serio, nie sposób go nie lubić. Facet walczy o swoje, nie poddaje się i mimo nieco skrzywionego kompasu moralnego, nie mamy wątpliwości, że jest dobrym człowiekiem. Jest również bardzo po męsku przystojny ( z uwagi na to mam niejasne wrażenie, że książki kierowane są zasadniczo do damskiej części publiki)
Same kryminały są dość zakręcone, melodramatyczne i miałam czasem wrażenie, że któraś z postaci powinna nazywać się Maria, a jej partner Armando i wszystko by grało. Zawsze na bogato, śmierć to drastyczna, romans to z przytupem, nie ma tam miejsca na spokojnych obywateli, normalnych ludzików, ani nawet ludzi bez problemów z głową .... zaraz mi się kojarzą romansidła, takie wiecie, ona jest albo sierotką, albo dziedziczką, on oczywiście jest piękny, ale skrzywdzony i patatajają po stronach powieści przy wtórze coraz głośniejszych wybuchów, namiętności, czy przedziwnych zwrotów akcji. Tu jest podobnie. Generalnie, jeśli ktoś kocha ciężkie skandynawskie kryminaly, to nie polecam, natomiast, jeśli lubicie literaturę raczej kobiecą, to warto rzucić oczkiem. 

Jeśli chodzi o warsztat, pierwsza część jest dość koślawa, ma ostre stylistyczne kanty i jest jakaś taka nieforemna,niemniej warto przebrnąć, z każdą kolejną powieścią  styl bardzo się poprawia. "Florystka" , zamykająca cykl jest już smakowitą powieścią, ciężko mi było się oderwać i mimo wspomnianej już melodramatyczności czytało się ją bardzo przyjemnie. 

W mojej osobiste ocenie 6,5 na 10  ( no może nawet 7 ... ale to dlatego że Meyer jest w moim typie ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz